Od kilku dni Leon nie dopuszcza do siebie nawet Violetty. Nie do końca rozumiem jego poczynania, ale doskonale wiem, że jest w szoku i potrzebuje czasu aby ułożyć sobie wszystko w jednolitą całość. Sama nie dawno dowiedziałam się o naszym pokrewieństwie i muszę przyznać, że również nie przyjęłam tego najlepiej. Moja reakcja jednak była całkiem inna. Za wszelką cenę chciałam dowiedzieć się wszystkich szczegółów na ten temat, pragnęłam znaleźć wyjście z trudnej sytuacji.
- Chcesz z nim porozmawiać? - zapytał Marco. Zapewne zauważył moje zamyślenie.
- Nie wiem. Chyba jeszcze nie jesteśmy gotowi. - stwierdziłam, a on jednie objął mnie ramieniem i pozwolił dalej zastanawiać się nad dalszymi działaniami.
Andres
Własnie wracam z Emmą z przyjemnego spaceru. Naprawdę okazała się wspaniałą dziewczyną. Przez cały ten czas dowiedziałem się, że jest córką właściciela pensjonatu, w którym na chwilę obecną mieszkam. Opowiedziała też, że mam trzech młodszych barci.
- Może miałabyś ochotę... wejść na chwilę? - zapytałem niepewnie. Do drzwi pokoju pozostał nam jeszcze kawałek drogi. Nie zważyłem na możliwość zostania w nim Camili. Zapewne miałem nadzieję, że nie wróciła jeszcze ze spotkania z Ludmiłą.
- Z chęcią. - uśmiechnęła się, a następnie podążyła w wyznaczonym przeze mnie kierunku.Szybko otworzyłem drzwi i zobaczyłem... Cami. Wtedy wszystko do mnie wróciło. Zdałem sobie sprawę, że nie powinienem. W tak sposób jednie wszystkich ranię. Rudowłosa podniosła się i spoglądała raz na mnie, raz na Emmę.
- Witaj Andres. Chciałbyś mi może kogoś przedstawić? - na jej twarzy wykwitł sztuczny uśmiech. Kątem oka zerknąłem też na Emmę. Ona jednak już się nie uśmiechała.
- To... to jest Emma. Córka właściciela tego budynku. - wyjaśniłem zmieszany, a dziewczyna, z którą przed chwilą przyszedłem, chyba zaczęła się domyślać co się dzieję, ponieważ zauważyłem jak wycofuję się z pomieszczenia.
- Cudownie. Zostawiam was samych! - warknęła po czym wyszła z pokoju. Próbowałem zatrzymać ją, łapiąc za nadgarstek ale niestety wyrwała się. Po chwili w pokoju nie było też Emmy.
- Co ja zrobiłem? - wyjąkałem do siebie.
Ludmiła
I znowu ktoś przysporzył mi tematów do zmartwień. Tym razem to była Camila. Zawsze wiedziałam, że jest wybuchową dziewczyną, ale ostatnio wydawało mi się, że udaje jej się powstrzymać. Jeśli jest jak uważam, musiałam naprawdę zachowywać się karygodnie. Teraz widzę, że rzeczywiście moje problemy zrzuciły na ubocze wszystkich przyjaciół. Mam nadzieję, że skoro wszystko powoli zaczyna się układać, wreszcie będę mogła poświęcić im więcej czasu.
- Co jest? - zapytał Federico. Na jego twarzy wymalowała się ciekawość.
- To aż tak widać? - zaśmiałam się, a chłopak pokiwał głową. - Pokłóciłam się z Camilą.
- Oh, przykro mi. Mam nadzieję, że szybko dojdziecie do porozumienia. - posmutniał, a następnie objął mnie ramieniem.
Mila
Odkąd wyznałam wszystko Tomasowi zdajemy się ze sobą... przyjaźnić? Tak, to chyba najodpowiedniejsze określenie. Mówię mu o wszystkich groźbach i zadaniach ze strony Diego. On za każdym razem tłumaczy mi, że muszę powiadomić o tym kogoś dorosłego, że jeśli nic z tym nie zrobię będzie jednie gorzej. Mimo wszystko obawiam się reakcji Diego. On... on jest nieprzewidywalny i naprawdę może wyrządzić komuś wielką krzywdę. A w tej sytuacji tym kimś najprawdopodobniej będę ja. Dzisiaj kazał mi znowu zdenerwować Natalię. Dlatego delikatnie zapukałam do drzwi jej pokoju.
- Proszę! - usłyszałam, a gdy uchyliłam drzwi, moim oczom ukazało się kilka osób. Na łóżku siedziała Naty na kolanach Maxiego, a obok kucała Lena. Na podłodze usadowili się Braco i Tomas. No właśnie, Tomas. Po raz kolejny będę musiała wyrządzić komuś krzywdę na jego oczach.
- Cześć Maxi! - pisnęłam, a mój wzrok mimowolnie powędrował na Tomasa. Szybko jednak otrząsnęłam się i podbiegłam do Maxiego.
- Grrr... to znowu ty?! Mogłabyś się od nas odczepić? - wysyczała Lena, a ja poczułam na sobie spojrzenie przyjaciela. Bolało mnie, że musiał patrzeć je sprawiam przykrość jego przyjaciołom.
- Ja tylko przyszłam przywitać się z Maxim! - nadal grałam, a Tomas wstał ze swojego miejsca i chyba chciał wyjść. W ostatniej chwili jednak się powstrzymał. Myślę, że tego powodem było delikatne zerknięcie w stronę mojego ramienia. Znajdowała się na nim nowa rana zadana przez Diego dzisiaj rano.
- Znowu? - wyszeptał prawie niesłyszalnie. Z jego oczu dało się wyczytać współczucie. Delikatnie pokiwałam głową. Reszta zgromadzonych w pomieszczeniu popatrzyła na nas z zastanowieniem. Gdy tylko do dostrzegliśmy, momentalnie powróciliśmy do wcześniejszego stanu.
- Nie cieszysz się na mój widok? - nadal pytałam Maxiego. Wydawało mi się jednak, że tym razem brzmiałam mniej wiarygodnie.
- Mila nie rozumiesz, że nic nie wskórasz?! - wykrzyczała Naty, a jej twarz zrobiła się cała czerwona.
- Ja kocham Naty i tylko Naty, a ty nigdy nie będziesz dla mnie kimś ważnym! - kontynuował Maxi, a ja wypowiedziałam jeszcze coś na swoją obronę i pośpiesznie wyszłam z pomieszczenia. Widziałam, ze jeszcze dzisiaj czeka mnie szczera rozmowa z Tomasem.
Tomas
Gdy tylko Mila wyszła z pokoju, wszyscy w pokoju ( oprócz mnie, rzecz jasna ) zaczęli obgadywać ją w bardzo nieprzyjemny sposób. Po kilku minutach miałem ochotę wyjawić im całą prawdę lub chociaż wyjść z pomieszczenia. Wiedziałam jednak, że to nie poprawiło by naszej sytuacji. Tak, naszej. Od kilku dni siedzimy w tym razem.
- Czy ona na głowę upadła? Jak można być tak głupim? - rozmyślała Lena, a w mnie zbierały się co raz większe emocje.
- Nic o niej nie wiecie! Nie macie prawa jej obrażać! - wykrzyczałem w przypływie emocji. Od razu tego pożałowałem. Gdy poczułem, że zabraknie mi słów aby wyjaśnić zaistniałą sytuację miałem ochotę uciec. Zdawałem sobie jednak sprawę, że nie mogę pozostawić im tych informacji bez uzasadnienia.
- Chcesz z nim porozmawiać? - zapytał Marco. Zapewne zauważył moje zamyślenie.
- Nie wiem. Chyba jeszcze nie jesteśmy gotowi. - stwierdziłam, a on jednie objął mnie ramieniem i pozwolił dalej zastanawiać się nad dalszymi działaniami.
Andres
Własnie wracam z Emmą z przyjemnego spaceru. Naprawdę okazała się wspaniałą dziewczyną. Przez cały ten czas dowiedziałem się, że jest córką właściciela pensjonatu, w którym na chwilę obecną mieszkam. Opowiedziała też, że mam trzech młodszych barci.
- Może miałabyś ochotę... wejść na chwilę? - zapytałem niepewnie. Do drzwi pokoju pozostał nam jeszcze kawałek drogi. Nie zważyłem na możliwość zostania w nim Camili. Zapewne miałem nadzieję, że nie wróciła jeszcze ze spotkania z Ludmiłą.
- Z chęcią. - uśmiechnęła się, a następnie podążyła w wyznaczonym przeze mnie kierunku.Szybko otworzyłem drzwi i zobaczyłem... Cami. Wtedy wszystko do mnie wróciło. Zdałem sobie sprawę, że nie powinienem. W tak sposób jednie wszystkich ranię. Rudowłosa podniosła się i spoglądała raz na mnie, raz na Emmę.
- Witaj Andres. Chciałbyś mi może kogoś przedstawić? - na jej twarzy wykwitł sztuczny uśmiech. Kątem oka zerknąłem też na Emmę. Ona jednak już się nie uśmiechała.
- To... to jest Emma. Córka właściciela tego budynku. - wyjaśniłem zmieszany, a dziewczyna, z którą przed chwilą przyszedłem, chyba zaczęła się domyślać co się dzieję, ponieważ zauważyłem jak wycofuję się z pomieszczenia.
- Cudownie. Zostawiam was samych! - warknęła po czym wyszła z pokoju. Próbowałem zatrzymać ją, łapiąc za nadgarstek ale niestety wyrwała się. Po chwili w pokoju nie było też Emmy.
- Co ja zrobiłem? - wyjąkałem do siebie.
Ludmiła
I znowu ktoś przysporzył mi tematów do zmartwień. Tym razem to była Camila. Zawsze wiedziałam, że jest wybuchową dziewczyną, ale ostatnio wydawało mi się, że udaje jej się powstrzymać. Jeśli jest jak uważam, musiałam naprawdę zachowywać się karygodnie. Teraz widzę, że rzeczywiście moje problemy zrzuciły na ubocze wszystkich przyjaciół. Mam nadzieję, że skoro wszystko powoli zaczyna się układać, wreszcie będę mogła poświęcić im więcej czasu.
- Co jest? - zapytał Federico. Na jego twarzy wymalowała się ciekawość.
- To aż tak widać? - zaśmiałam się, a chłopak pokiwał głową. - Pokłóciłam się z Camilą.
- Oh, przykro mi. Mam nadzieję, że szybko dojdziecie do porozumienia. - posmutniał, a następnie objął mnie ramieniem.
Mila
Odkąd wyznałam wszystko Tomasowi zdajemy się ze sobą... przyjaźnić? Tak, to chyba najodpowiedniejsze określenie. Mówię mu o wszystkich groźbach i zadaniach ze strony Diego. On za każdym razem tłumaczy mi, że muszę powiadomić o tym kogoś dorosłego, że jeśli nic z tym nie zrobię będzie jednie gorzej. Mimo wszystko obawiam się reakcji Diego. On... on jest nieprzewidywalny i naprawdę może wyrządzić komuś wielką krzywdę. A w tej sytuacji tym kimś najprawdopodobniej będę ja. Dzisiaj kazał mi znowu zdenerwować Natalię. Dlatego delikatnie zapukałam do drzwi jej pokoju.
- Proszę! - usłyszałam, a gdy uchyliłam drzwi, moim oczom ukazało się kilka osób. Na łóżku siedziała Naty na kolanach Maxiego, a obok kucała Lena. Na podłodze usadowili się Braco i Tomas. No właśnie, Tomas. Po raz kolejny będę musiała wyrządzić komuś krzywdę na jego oczach.
- Cześć Maxi! - pisnęłam, a mój wzrok mimowolnie powędrował na Tomasa. Szybko jednak otrząsnęłam się i podbiegłam do Maxiego.
- Grrr... to znowu ty?! Mogłabyś się od nas odczepić? - wysyczała Lena, a ja poczułam na sobie spojrzenie przyjaciela. Bolało mnie, że musiał patrzeć je sprawiam przykrość jego przyjaciołom.
- Ja tylko przyszłam przywitać się z Maxim! - nadal grałam, a Tomas wstał ze swojego miejsca i chyba chciał wyjść. W ostatniej chwili jednak się powstrzymał. Myślę, że tego powodem było delikatne zerknięcie w stronę mojego ramienia. Znajdowała się na nim nowa rana zadana przez Diego dzisiaj rano.
- Znowu? - wyszeptał prawie niesłyszalnie. Z jego oczu dało się wyczytać współczucie. Delikatnie pokiwałam głową. Reszta zgromadzonych w pomieszczeniu popatrzyła na nas z zastanowieniem. Gdy tylko do dostrzegliśmy, momentalnie powróciliśmy do wcześniejszego stanu.
- Nie cieszysz się na mój widok? - nadal pytałam Maxiego. Wydawało mi się jednak, że tym razem brzmiałam mniej wiarygodnie.
- Mila nie rozumiesz, że nic nie wskórasz?! - wykrzyczała Naty, a jej twarz zrobiła się cała czerwona.
- Ja kocham Naty i tylko Naty, a ty nigdy nie będziesz dla mnie kimś ważnym! - kontynuował Maxi, a ja wypowiedziałam jeszcze coś na swoją obronę i pośpiesznie wyszłam z pomieszczenia. Widziałam, ze jeszcze dzisiaj czeka mnie szczera rozmowa z Tomasem.
Tomas
Gdy tylko Mila wyszła z pokoju, wszyscy w pokoju ( oprócz mnie, rzecz jasna ) zaczęli obgadywać ją w bardzo nieprzyjemny sposób. Po kilku minutach miałem ochotę wyjawić im całą prawdę lub chociaż wyjść z pomieszczenia. Wiedziałam jednak, że to nie poprawiło by naszej sytuacji. Tak, naszej. Od kilku dni siedzimy w tym razem.
- Czy ona na głowę upadła? Jak można być tak głupim? - rozmyślała Lena, a w mnie zbierały się co raz większe emocje.
- Nic o niej nie wiecie! Nie macie prawa jej obrażać! - wykrzyczałem w przypływie emocji. Od razu tego pożałowałem. Gdy poczułem, że zabraknie mi słów aby wyjaśnić zaistniałą sytuację miałem ochotę uciec. Zdawałem sobie jednak sprawę, że nie mogę pozostawić im tych informacji bez uzasadnienia.
_________________
Mam do was małą prośbę. Ma ktoś może pomysł jak wpleść do opowiadania trochę Leny i Braco? Ostatnio zupełnie zanikli i dopiero teraz udało mi się o nich wspomnieć. A co do rozdziału: strasznie podoba mi się fragment pisany z perspektywy Mili. Jak widzicie przybyło jej ran na ciele :-( Jest też odrobina Marcescy i Fedemiły. No i rozpadające się Cares :-( Taki smutny rozdzialik... Jednak jest coś co mnie pociesza: Znalazłam kilka sensownych zdjęć Andresa! Wreszcie sukces XD
Super rozdział. Szkoda Mili. Mam nadzieję, że za niedługo wszyscy się dowiedzą o planach diego.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o Braco i Lenę to możesz zrobić tak, że Mila będzie podrywać Braco i w przypływie emocji powiedzá w tym samym czasie, że się kochają i się pocałują, a Mila zmięknie i powie wszystko o planach Diego.
Julia
Mila na razei sostanie przy Maxim i Tomasie, ale dzięki za fatygę :-)
Usuńsupcio <333
OdpowiedzUsuńMarcesca, Fedemiła i Naxi <33
biedna Mila :C
coś ty Diego jej znów zrobił ?
ale i tak Cię kocham <33
kochany Tomas ją broni *.*
czekam na next ;***