czwartek, 5 grudnia 2013

38. Mila jest odważna

Tomas

Wracamy do Buenos Aires. Znowu zaczynamy zwyczajną naukę w Studiu. Ja wracam, Mila zostaje. Nawet gdyby również miała wrócić do domu, mieszka w zupełnie innym mieście niż ja . Po raz kolejny będę wracał do pustego mieszkania. Tak, mieszkam sam.
- Tomas otwór! Błagam cię! - usłyszałem krzyk Mili. Zdziwiło mnie to, że zwyczajnie nie zapukała. Gdy pociągnąłem za klamkę, moim oczom ukazała się zapłakana blondynka. Jej włosy były delikatnie rozczochrane, a policzek cały czerwony.
- Znowu coś ci zrobił? - zapytałem przerażony, a Mila wtuliła się we mnie i wylała z siebie łzy.
- Nie możemy się już dłużej przyjaźnić. - mówiła z trudem. Patrzyłem na jej spuchnięte oczy i żałowałem, że nie znam sposobu w na pomoc w tej sprawie. - Groził mi. Powiedział, że jeśli nie zerwiemy kontaktów, zrani nas oboje.
- Hej, spokojnie. - otarłem łzę z jej policzka.
- Jak ma być spokojna!? Tracę cię! - wykrzyczała i rozpłakała się na dobre.
- Musisz iść na policję. - stwierdziłem. Moim zdaniem to jedyny sposób aby pozbyć się zagrożenia.
- Na policję!? Zwariowałeś!? - mówiła przez płacz. - Nic mu nie udowodnią! A potem będzie mnie gnębił jeszcze bardziej.
- Jeśli ty tego nie zrobisz - ja pójdę. - oznajmiłem i wybiegłem z pokoju. Zupełnie nie zważałem na to, że nauczyciele polecili abyśmy spakowali się jak najszybciej.
- Gdzie biegniesz?! - dziewczyna wykrzyczała za mną.
- Trzeba to załatwić, teraz albo nigdy. - odpowiedziałem. Na nasze nieszczęście staliśmy akurat obok pokoju Federico i Ludmiły. Kiedy usłyszeli krzyki, wybiegli aby sprawdzić co się dzieje. Gdy zobaczyli mnie i Milę, byli bardzo zaskoczeni. My jednak nie zważyliśmy na ich obecność.
- Tomas nie możesz! On zrobi ci krzywdę. - chciała mnie zatrzymać, ale postanowiłem nie dawać za wygraną.
- Robi to cały czas. - wyznałem, a dziewczyna spojrzała na mnie pełna niepewności. - Raniąc ciebie - rani mnie. - dokończyłem, a do oczu Mili po raz kolejny zaczęły napływać łzy. Fede i Ludmiła oglądali całą sytuację, ale dało się wyczuć, że zupełnie nie rozumieją jaki jest jej główny cel.
- Pójdziemy do Pablo. A ja wyprowadzę się do Buenos Aires, dla ciebie. - powiedziała. Objąłem ją mocno i pocałowałem w policzek.
- Warto mieć taką przyjaciółkę. - wyszeptałem i kątem oka spojrzałem na parę stojącą obok. Ludmile najwyraźniej nie spodobało się to co zobaczyła, ponieważ wróciła do pokoju, trzaskając przy tym drzwiami. Ja teraz przejmowałem się jednie tym, jak umiejętnie rozegrać sprawę z Diego.

Maxi

Naprawdę szkoda, że musimy już wracać. Miałem nadzieję na spędzenie w tym miejscu mikołajek. No właśnie, mikołajki. Na tę okazję prezent dla Natalii dawno mam już zakupiony. Pozostaje jeszcze jedne problem. Jutro moja dziewczyna obchodzi urodziny! Pech chciał, że akurat na ten dzień przewidywana jest podróż. Nasi przyjaciele zorganizowali dla niej wspaniałą imprezę niespodziankę. Jestem pełen podziwu, ze udało im się to zrobić tak szybko. Mimo to chciałbym też dodać coś od siebie. Biżuteria, kosmetyki - to bardzo pospolite prezenty. Moim celem jest, aby te urodziny Naty zapamiętała do końca życia.

Leon

Chwilę temu rozmawiałem z państwem Verdas. Tak, od dzisiaj nie mogę mówić, że są moimi rodzicami. Okłamali mnie i nie mają odwagi przyznać się do błędu. Uznaliśmy, że tak będzie dla ciebie lepiej. Te słowa cały czas dudniły w mojej głowie. Dla nich faktycznie taka opcja mogła być lepsza. Wychowali mnie tak jakbym był ich synem i nie musieli zawracać sobie głowy, aby wyjaśnić mi zaistniałą sytuację. Nie przemyśleli jednak, że prędzej czy później dowiem się o wszystkim. Dzisiaj muszę jeszcze spotkać się z Fran i doradzić się jej jak powinno wyglądać moje dalsze zachowanie. Zastanawiam się też, czy nie wyjaśnić wszystkiego Violettcie. Ostatnio oddaliliśmy się od siebie. Ja dużo czasu spędzam z siostrą, a ona... Właściwie to nie mam pojęcia co takiego robi. Właśnie z tego powodu uznałem, że z nią też należy porozmawiać. Przed tym muszę jednak skonsultować się z Francescą.

Camila

Mam wrażenie, że z Andresem wszystko już sobie wyjaśniliśmy. Żyjemy tak jak dawniej. Zgodnie z jego prośbą. Żyjmy jakby nic się nie stało. Do wyjaśnienia pozostała jeszcze kłótnia z Ludmiłą. Przyznaję, że odrobinę przesadziłam, ale dziewczyna już od dawna zajmuje się jednie własnymi sprawami. Rozumiem, że ostatnimi czasy było jej bardzo ciężko, ale przecież wszyscy ją wspieraliśmy! Przychodziliśmy z pomocą, nawet jeśli nas o to nie prosiła. I co otrzymujemy w zamian?  Nic.
image- Camila! Musisz mi pomóc! - usłyszałam i obróciłam się, aby zobaczyć kto mnie woła.
- Naty? Co się stało? - zobaczyłam zdyszaną przyjaciółkę, która niosła w rękach jakieś pudła.
- Za dwa dni mikołajki! Musimy załatwić dla chłopaków prezenty! - wykrzyczała
- A dlaczego przychodzisz z tym akurat do mnie? - zdziwiłam się.
- Lena już jest u mnie w pokoju. Maxi pobiegł spotkać się z Braco. Muszą obgadać jakąś ważną sprawę. Poza tym pomyślałam, że reszta dziewczyn ma już wystarczająco dużo swoich problemów. Uznałam, że najlepiej będzie jeśli po krótkiej naradzie podzielimy się z nimi naszymi pomysłami. - Wyjaśniła, a ja przystanęłam na jej propozycję, ponieważ oprócz ciągłego rozmyślania nie miałam zbyt wiele do roboty.

Mila

Zastanawiałam się nad słowami, które wypowiedziałam przed sekundą. Pójdziemy do Pablo. A ja wyprowadzę się do Buenos Aires, dla ciebie. Czy jestem gotowa na taki krok? Co zrobię jeśli Pablo... nie uwierzy? On zupełnie mnie nie zna. Diego przecież nigdy ( z tego co słyszałam ) nie sprawiał większych problemów w szkole. Jednak wiem, ze jeśli teraz nie zdecyduję się wyznać całej prawdy, będę musiała zapomnieć o Tomasie. Jest moim najlepszym przyjacielem, jedyną osobą, której mogę powiedzieć wszystko. Rozumie moją sytuację i zawszę stara się mi pomóc.
- Wchodzimy? - upewnił się Tomas, gdy już staliśmy przed pokojem dyrektora, ściskając przy tym moją dygoczącą rękę. Pokiwałam delikatnie głową, a chłopak zapukał do drzwi. mężczyzna otworzył nami i spojrzał na mnie, marszcząc przy tym czoło.
- Witaj Tomas. Przedstawisz mi swoją koleżankę? - zapytał, a Tomas szybko wypowiedział moje imię. Pablo zapytał co nas do niego sprowadza i zaprosił do środka.
- Chodzi o Diego. - wyjaśnił krótko, a Pablo rzucił mu zdziwione spojrzenie.
- Diego? Coś się stało? - zdziwił się. Przyjaciel dał mi znak abym opowiedziała wszystko. Pablo słuchał
mnie z przerażeniem w oczach. Po chwili zaczął zadawać szereg wymyślnych pytań, tak jakby chciał upewnić się czy mówimy prawdę. Na każde z nich odpowiadaliśmy bardzo szczerze. Na końcu spotkania obiecał, że porozmawia z Diego. Nie wydawał mi się to jednak najskuteczniejszy sposób. Chłopak pewnie wszystkiego się wyprze.

_________________

Następny jutro przed 16. Zamieszczę w nim urodziny Naty. Wieczorem postaram się też napisać rozdział Mikołajkowy ale, że idę na imprezę to nie wiem czy mi się uda. 

Aga

2 komentarze: