poniedziałek, 31 marca 2014

44. Spotkania, uczucia i dwanaście czerwonych róż

Dla Karoliny. Przepraszam!

         Szła ulicami Buenos Aires. Strasznie stęskniła się za tym miastem. Czuła, że jest ono prawdziwym domem. Mogła śmiało powiedzieć, że odnalazła tu szczęście. Posiadała prawdziwych przyjaciół, kochającą rodzinę, żyła w zgodzie ze wszystkimi sąsiadami i nikt nie mógł powiedzieć złego słowa opisującego ją.
             Nawet nie przypuszczała, że gdy wróci po kilku latach, zmieni się tak wiele. Camila zupełnie zapomniała o Tomasie. Dziewczyna wiedziała, że gdy siostra zerwie z chłopakiem, to ich stosunki nigdy nie powrócą do pierwotnej formy. Miała jednak nadzieję, że nadal pozostaną przyjaciółmi.
          Strasznie żałowała, że wtedy przyjęła propozycję uczęszczania do szkoły w Londynie. Przez pierwsze kilka miesięcy wszystko okładało się po myśli rudowłosej. Znalazła nawet dobrą koleżankę. Po pewnym czasie wszystko zaczęło się walić. Opuściła się w nauce, narobiła sobie wrogów wśród rówieśników, a co za tym idzie, nie czuła się w szkole dobrze.
          Do domu wróciła z nadzieją na powrót do przeszłości. Niestety to co zastała nie przypominało jej nawet w najmniejszym stopniu.
   - Jak łazisz pacanie! - zawołała zaraz po tym gdy zamyślony brunet wszedł prosto na nią. Chłopak podniósł głowę. Rudowłosa spojrzała głęboko w jego brązowe oczy i robiła wszystko aby powstrzymać się od zatracenia w nich.
   - Ja? To ty na mnie wpadłaś! - wykrzyczał, a dziewczyna zaśmiała się pod nosem.
   -  Jeśli masz zamiar się teraz ze mną o to wykłócać, to wiedz, że ja nie mam czasu na takie głupoty. -powiedziała i odeszła przed siebie, stukając przy tym wysokimi obcasami.
   -Jestem Diego. -usłyszała w odpowiedzi.
   - Wiktoria. - odkrzyknęła.
      Obydwoje doskonale wiedzieli, że ta znajomość nie zakończy się na tym jednym przypadkowym spotkaniu.




     Wszystko zawaliło się w jednej sekundzie. Dziewczyna wodziła wzrokiem po wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu i czekała na jakąkolwiek reakcje. Miała nadzieję, że to jedynie żart i za moment jej bliscy wybuchną śmiechem. Tak się jednak nie stało. 
  - Violu, ja wiem, że obiecałem ci... - German zaczął swoje tłumaczenia. Za każdym razem gdy zapowiadał przeprowadzkę, miał przygotowanych kilka argumentów dla, których powinni wyjechać. 
      Dziewczyna nie miała ani siły, ani ochoty aby wysłuchiwać monologu ojca. Podbiegła do frontowych drzwi i wychodząc, zamknęła je z hukiem. Postanowiła, że poszuka wsparcia u Leona, a w razie jego nieobecności w domu, wybierze się do którejś z przyjaciółek.
     Dom chłopaka oddalony jest od jej mieszkania o kilka minut drogi. Przez ten czas szatynka cały czas miała w głowie słowa taty. Wyjeżdżamy. Słyszała to już miliony razy. Jednak perspektywa pożegnania się z Buenos Aires bolała są sto razy bardziej niż wcześniej, kiedy musiała się wyprowadzić. Bardzo związała się z tym miastem. Wiedziała, że nie będzie wstanie przetrwać bez ludzi, których tu poznała. Miała świadomość, że życie bez Leona będzie okropnym cierpieniem. Była przekonana, że lepszych przyjaciółek, niż Francesca, Camila czy reszta dziewczyn nigdy nie znajdzie. 
     Chwilę później stałą już przed domem ukochanego. W głowie układała sobie, co mu powie. Zupełnie nie wiedziała jaka będzie reakcja chłopaka. Czuła jednak, że byłoby to nie w porządku z jej strony, gdyby nie wyznała mu prawdy. 
      Zastukała w potężne, ciemnobrązowe drzwi. Momentalnie w progu pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha Leon. Jednak gdy dojrzał zaszklone oczy Violetty, kąciki jego ust powędrowały w dół.    
    Viola zupełnie zapomniała co miała Leonowi do powiedzenia. Zwyczajnie wtuliła się w jego umięśnione ciało i przez dłuższą chwilę milczała. 
  - Wyjeżdżam. - szepnęła w końcu i ponownie wybuchła płaczem.           


     Blondynka siedziała na kanapie w salonie i od dobrych piętnastu minut czekała na przyjście chłopaka. Nie niecierpliwiła się. Kilka dni temu odnalazła w sobie dziwny spokój i miała wrażenie, że nic nie jest w stanie wyprowadzić jej z równowagi.
      Kiedy usłyszała dzwonek do drzwi, podskoczyła jak oparzona. Potruchtała do wejścia i z impetem pociągnęła za klamkę. Na widok chłopaka uśmiechnęła delikatnie. Ucałowała go w policzek i zaprosiła do wewnątrz. 
  - Ludmiła, oddalamy się od siebie. - wyszeptał Federico, tak jakby bał się, że te słowa nie są odpowiednie. 
Dziewczyna spojrzała na niego pełna obaw. Próbowała odgadnąć, co chce przekazać jej Federico, ale bez skutków. 
  - Przeszliśmy zbyt wiele aby teraz o sobie zapomnieć. Chcę wiedzieć o tobie więcej. Chcę kochać cię jeszcze bardziej. - powiedział, jakby czytał w jej myślach. 
Na te słowa Ludmiła zlękła się jeszcze bardziej. Nie wiedziała jak ma zareagować, co powiedzieć, zrobić. 
   - Nigdy o tobie nie zapomnę. Kocham cię najbardziej na świecie. Staram się mówić ci o wszystkim, ale sam wiesz, że niektóre sprawy zasługują na to, aby być tylko i wyłącznie moje. - wydusiła po dłuższej chwili. 
  - Tu naprawdę nie o to chodzi. Zwyczajnie chce abyśmy byli ze sobą jeszcze bliżej. - wyjaśnił i przybliżył się do dziewczyny. Ludmiła nie zdążyła już nic powiedzieć. Ich usta prawie się stykały. Czuli na sobie swoje oddechy, a upragniona chwila pocałunku miała nadejść już za moment. Pragnę całować cię już do końca. 


         Wycieńczona. Tak, to chyba idealne słowo opisujący aktualny stan Francesci. Trzy godziny spędzone w towarzystwie Verdasa zrobiło swoje. Chyba nikt nigdy nie zdoła odkryć skąd ten chłopak bierze tyle energii. Wszędzie go pełno, cięgle skacze biega, a jego usta praktycznie się nie zamykają. Jeśli nie śpiewa, to gada jak najęty. Czasem nawet nie zwraca uwagi na to, czy ktoś go słucha. Mówi sam do siebie. Czasem zachowuje się jak dziecko, ale mimo to wszyscy go uwielbiają.
     Odkąd Leon i Francesca wiedzą, że są rodzeństwem, regularnie spotykają się, aby obgadać najważniejsze sprawy, dowiedzieć się czegoś nowego o sobie nawzajem lub zwyczajnie powygłupiać i miło spędzić czas.
           Dzisiaj dużo rozmawiali na temat rodziców. Od czasu odkrycia tajemnicy rodzinnej praktycznie z nimi nie rozmawiają. Ani Fran, ani Leon nie potrafią wybaczyć rodzinie kłamstwa.
        Temat zszedł też na Violettę, Marco i resztę przyjaciół ze Studia. Razem zastanawiali się jak powiedzieć wszystkim o ich spokrewnieniu. Przecież na razie wiedzą jedynie drugie połówki obojga i kilka dziewczyn, ale można powiedzieć, że one dowiedziały się przez przypadek.
            Nie obyło się również od wszelkich wygłupów i innych tego typu rzeczy. Dużo śpiewali, a Leon często gilgotał siostrę, gdy ta nie chciała przyznać mu racji lub w momencie kiedy po prostu uznał to za stosowne.
                Dziewczyna rozejrzała się po mieszkaniu. Kilka chwil temu wróciła od Leona teraz pozostało jej spędzić resztę wieczoru w samotności. Odpowiadało jej to. I tak nie miała ochoty na rozmowę z mamą czy tatą.
                  Podreptała do swojej sypialni, która znajdowała się na piętrze. Postanowiła, że nie odwiedzi już dzisiaj łazienki. Była zbyt zmęczona.
                   Gdy zajrzała do pokoju, jej wzrok zatrzymał się na biurku, przy którym zwykle się uczyła. Stał na nim wazon wypełniony czerwonymi, dużymi różami. Włoszka naliczyła ich aż dwanaście. Podbiegła do mebla i wśród kwiatów wyszukała karteczkę.

Jutro, o dwunastej, przyjdę po ciebie. 

Marco ♥

               

_______________________

Jednak wybrałam tą historię :-P
Tak wiem jestem niezdecydowana... 

Aga  ♥♥♥


piątek, 21 marca 2014

Jest tu ktoś jeszcze?

Mam wrażenie, że nikt mnie nie czyta. :-/
I jest mi z tego powodu strasznie przykro. 
No ale ja nie o tym chciałam. 
Nie wiem co ze sobą zrobić. Już jest prolog do nowego opowiadania, ale nadal myślę o tym starym. 
Co robić?
Pisać stare czy nowe?

Aga :-( 

wtorek, 11 marca 2014

Temporada 1 Prologue: "Lágrimas y sufrimiento"


"Na początku nikt nie cierpiał. Człowiek sam stworzył cierpienie i teraz płacze gdy ono nadchodzi" 

      Biegła przed siebie. Chciała uciec przed całym złem, jakie ją otaczało. Musiała odciąć się od tych wszystkich ludzi. Czuła, że jedynym ratunkiem będzie teraz odnalezienie Hiszpana. Przecież obiecał, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. 
        Spojrzała w tył. Nadal ją gonili. Myśleli, że jeśli ją dopadną, to ona przestraszona opowie o wszystkim. Ona jednak obiecała, mu, że będzie milczeć. I zamierza dotrzymać słowa. 
        Poczuła palący ból w kostce. Chciała opaść na kolana, ale wiedziała, że taka chwila słabości może ją wiele kosztować. Podążała dalej, nie zwracając uwagi na razy jakie zadawali przeciwnicy. Potykała się, ale ani razu nie pozwoliła zrównać się z ziemią. Była zbyt silna i zdeterminowana, aby tak po prostu się poddać.


      Zaciskała pięści tak, że powoli stawały się sine. Wzrokiem próbowała odszukać ukochanego, ale z powodu ciemności potrafiła uchwycić tylko jego ciche jęki. Wiedziała, że cierpi, a fakt, że nie mogła mu pomóc bolał jeszcze bardziej. 
        Bała się. Nie wiedziała gdzie jest. Nikt nie powiedział jej gdzie znajdują się przyjaciele. Nie pozwolili jej z nikim porozmawiać. Zabrali ją ze sobą i bez grama wyjaśnień zaciągnęli aż tutaj.
         Miała tylko nadzieję, że ktokolwiek zauważy jej zniknięcie. Z każdą chwilą stawało się to jednak co raz mniej realne. Zdała sobie sprawę, że wszyscy ludzie dla, których znaczy chociaż odrobinę, również wpadli w ręce tych ludzi. Nie mogła nawet krzyknąć. Zresztą i tak nic by to nie pomogło. Wokół nie ma już żadnej żywej duszy. 


          Wzajemnie ściskali swoje ręce, zupełnie nie zwracając uwagi na pot, który je oklejał. Nie chcieli podnosić powiek. Bali się widoku, który czekał ich po wykonaniu tej czynności. Oglądanie cierpienia najbliższych zdecydowanie wywarłoby na nich ogromy wpływ.  Wspierali siebie nawzajem i przytuleni stali przy ścianie. Słyszeli nawoływania, groźby. Nie reagowali na żadną z nich. 
         Czuli się bardzo bezradni. Nie mogli pomóc przyjaciołom. Mimo to, świadomość, że mają jeszcze siebie podnosiła ich na duchu. Jednak nie na długo. Śmierć jest już blisko. 


            Siedzieli na przeciwko siebie z milczeniu. Jedne kłamstwo sprawiło, że mimo uczucia, którym się darzą nie potrafią spojrzeć sobie w oczy. Jedno z ich uporczywie myśli, że ta miłość jest nieszczera, ustawiona. Wiele osób wmawia im, że od ich relacji zależy przyszłość całego świata. Ktoś chciał aby się spotkali. Takie przypadki się nie zdarzają. 
      Teraz są dla siebie zbyt ważni aby rozstać się na zawsze, ale świat wymaga od nich nienawiści. Niezdecydowanie ludzi potrafi zniszczyć życie. Mimo wszystko ich miłość była piękna. 
            Czarnowłosa drgnęła. Podniosła się powoli i pomalutku zaczęła przybliżać się do chłopaka. Musnęła jego rozgrzane wargi i momentalnie się uśmiechnęła. 
   - Nigdy nie przestanę Cię kochać. Śmierć nas nie rozdzieli. Łączy nas coś więcej niż przeznaczenie. To miłość. - wyszeptała i ponownie opadła na jego usta. 


          Stała obok i posłusznie go raniła. Zadawała ukochanemu kolejne ciosy i obserwowała ja z każdym z nich nienawidzi jej jeszcze bardziej. Chciała wtulić się w jego obolałe ciało i wyszeptać ciche przepraszam. 
           Miała sobie za złe, że dała się w to wszystko wplątać. Wiedziała, że gdyby już na samym początku uświadomiła sobie, że to nic nie da, teraz spokojnie siedziała by w domu i popijała herbatę. Jednak nie poznałaby jego, a w tym momencie wie już, że jest dla niej ważniejszy niż tlen. 
            I właśnie dlatego tak żałuje, że od tej chwili już nigdy nie będzie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Wyrządziła mi zbyt wiele krzywd. 


             Ukrywała się. Zostawiła przyjaciół, aby sama ocalić życie. Nie pomyślała nawet, aby sprowadzić pomoc. Podświadomie przestała o nich dbać, ale w głębi serca wszyscy nadal byli dla niej bardzo ważni. 
               Zostali obdarowani wszystkim tym, czego zabrakło w jej życiu. Strasznie zazdrościła im szczęścia, jakie ich spotkało. Też chciała przeżyć prawdziwą miłość. Pragnęła aby ktoś odwzajemnił to uczucie. 
            Ona zawsze w była tą gorszą siostrą. ie dostała się do szkoły, nie miała chłopaka, przyjaciółki ją odtrąciły, a rodzice zdecydowanie woleli drugą rudowłosą. 
                Wreszcie podniosła się i pobiegła przed siebie. Nie miała pojęcia gdzie ich znajdzie, ale wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju. Popełniła w życiu już zbyt wiele błędów.
                

          Wcześniej było jak w bajce. Jedna osoba zniszczyła wszystko nad czym tak ciężko pracowali. Ale nie zabrała im miłości. To da im moc aby pokonać wszystkie przeciwności. 


Jednak jest nowa historia :-) Prolog taki trochę... dramatyczny? Rozdział będzie zupełnie inny. Planuję aby opowiadał o wydarzeniach wyprzedzających to coś wyżej. W pierwszym poście specjalnie nie pisałam imion, bo... chcę poruszyć waszą wyobraźnię. :-P Sama czasem dziwię się samej sobie, jakie ja mądre sformułowania znam. I znowu walę jakieś dziwne słowa... Jakbym nie mogła napisać "zdania" -,- Ja w takich "bezimiennych" fragmentach zawsze wyobrażam sobie Ludkę, ale wy myślcie co chcecie. Ja mam niebezpiecznie mocno rozwiniętą fazę z Fedemile... 
Nie zwracać uwagi na szablon, bo nagłówek robiłam strasznie na szybko. Za jakiś czas powinien pojawić się lepszy. 
I nie mogło zbraknąć słów: TEN PROLOG TO TRAGEDIA! Lubię mówić złe rzeczy o moich cośkach. 
Za równe trzy tygodnie sprawdzian szóstoklasisty. O.O To ma być jakiś żart? Pierwszy kwietnia? W Prima Aprilis? BOJĘ SIĘ! 
Rugguś jest Boski! 
Rugguś jest włoski!
Rugguś ma moc!
A ty to kloc!
                
      6 komentarzy = rozdział pierwszy!

Aga ♥♥♥

Paczać jakie duże moje imię O.O I teraz takie małe literki! MAGIA! 

EDIT: Zawszę muszę o czymś zapomnieć... Mam nową zakładkę "Bohaterowe". I Tumblra! http://agisia44448q.tumblr.com/ Założony dosyć dawno, ale jakoś nie było okazji aby o tym wspomnieć. 

EDIT 2: Mam napisany fragment rozdziału do poprzedniej historii. Publikować? Albo macie. :-P Co się ma zmarnować... I tak jest wyrwany z kontekstu, więc... 

     Blondynka siedziała na kanapie w salonie i od dobrych piętnastu minut czekała na przyjście chłopaka. Nie niecierpliwiła się. Kilka dni temu odnalazła w sobie dziwny spokój i miała wrażenie, że nic nie jest w stanie wyprowadzić jej z równowagi.
      Kiedy usłyszała dzwonek do drzwi, podskoczyła jak oparzona. Potruchtała do wejścia i z impetem pociągnęła za klamkę. Na widok chłopaka uśmiechnęła delikatnie. Ucałowała go w policzek i zaprosiła do wewnątrz. 
  - Ludmiła, oddalamy się od siebie. - wyszeptał Federico, tak jakby bał się, że te słowa nie są odpowiednie. 
Dziewczyna spojrzała na niego pełna obaw. Próbowała odgadnąć, co chce przekazać jej Federico, ale bez skutków. 
  - Przeszliśmy zbyt wiele aby teraz o sobie zapomnieć. Chcę wiedzieć o tobie więcej. Chcę kochać cię jeszcze bardziej. - powiedział, jakby czytał w jej myślach. 
Na te słowa Ludmiła zlękła się jeszcze bardziej. Nie wiedziała jak ma zareagować, co powiedzieć, zrobić. 
   - Nigdy o tobie nie zapomnę. Kocham cię najbardziej na świecie. Staram się mówić ci o wszystkim, ale sam wiesz, że niektóre sprawy zasługują na to, aby być tylko i wyłącznie moje. - wydusiła po dłuższej chwili. 
  - Tu naprawdę nie o to chodzi. Zwyczajnie chce abyśmy byli ze sobą jeszcze bliżej. - wyjaśnił i przybliżył się do dziewczyny. Ludmiła nie zdążyła już nic powiedzieć. Ich usta prawie się stykały. Czuli na sobie swoje oddechy, a upragniona chwila pocałunku miała nadejść już za moment. Pragnę całować cię już do końca. 

niedziela, 9 marca 2014

Pytanie, Propozycja, Pomysł (Powrót?)

Dużo myślałam (znowu) i doszłam do wniosku, ze chyba najtrafniejszym rozwiązaniem będzie rozpoczęcie tej historii od początku. No ale tak nie zupełnie. Zostanie Mila, Wiktoria, Fabian, Paige, Chloe. Chyba za bardzo się do tych postaci przyzwyczaiłam, aby tak po prostu się ich pozbyć. 

A teraz pytanie do was: Zacząć od nowa czy dalej pisać starą historię? 

MÓJ NOWY POMYSŁ NIE PRZEWIDUJE, ŻE VIOLETTA ZAGOŚCI NA DŁUGO W OPOWIADANIU! 

Aga ♥♥♥